O tym, jak katarynkowa muzyka zmieniła życie niewidomej dziewczynki

Lektury szkolne nie zawsze cieszą się wśród uczniów popularnością, dlatego też nauczyciele poloniści korzystają z różnorakich sposobów, aby zachęcić swoich podopiecznych do dokładniejszego zapoznania się z nimi, co może zaowocować między innymi na egzaminie ósmoklasisty. Taka okazja nadarzyła się 28 listopada, kiedy to uczniowie klas piątych pojechali na spektakl przygotowany przez Teatr Współczesny w Krakowie. Tym razem była to klasyka – perełka wśród pozytywistycznych nowel – „Katarynka” Bolesława Prusa. (Nawiasem mówiąc, tytułową katarynkę i kataryniarza możemy spotkać na warszawskiej Starówce).  Jak się okazało, samotność niejedno ma imię... Może nią być naznaczone zarówno życie majętnego prawnika po przejściu na emeryturę, jak również życie niewidomej dziewczynki, zamkniętej w świecie ciszy, pogrążonej w smutku i nieszczęściu, cierpliwie znoszącej ciężki los w swym ubóstwie. „Katarynka” to przede wszystkim wzruszający spektakl, który w prostej formie podkreśla cudowność zwykłych zdarzeń. Obejrzane przedstawienie to dość wierna adaptacja noweli Prusa, która ukazuje znaczenie filantropii w codziennym życiu, zwraca uwagę widza nam problemy ludzi potrzebujących. Porusza problem kalectwa, co ma na celu wzbudzenie w młodym widzu poczucia tolerancji, szacunku i akceptacji drugiego człowieka. Ze względu na kluczowe znaczenie muzyki katarynkowej w utworze Prusa, w sztuce ogromną rolę odegrało udźwiękowienie. Na podkreślenie zasługują również kostiumy nawiązujące do epoki pozytywizmu. Ta niezwykła opowieść teatralna pozwoliła uświadomić nam, jak niewiele czasami poświęcenia z naszej strony potrzeba, aby zmienić tak wiele w życiu drugiego człowieka. „Mała niewidoma dziewczynka tańczyła po pokoju, klaszcząc w ręce. Blada jej twarz zarumieniła się, usta śmiały się, a pomimo to z zastygłych oczu płynęły łzy jak grad”.